
Nie ogarniam
czyli o demonach
Teatr Polski im. Hieronima Konieczki, Bydgoszcz
premiera 23.05.2024
90 minut
Bezustannie analizujemy nasze życie, sytuacje, komplikacje, osobowości poprzez różne stadia od nieogarniania do ogarniania i poprzez to, jak na nie reagujemy, jak sobie z tym radzimy, jak radzimy sobie ze sobą. Twórczynie i twórcy Nie ogarniam czyli o demonach przyglądają się właśnie pojęciom ogarniania i nieogarniania, które są blisko związane z życiem każdego z nas. To w nich możemy odczuć słabość, ale też siłę i wiarę w nas samych.
Czasem nie ogarniamy, mniej lub bardziej. Walczymy ze swoimi własnymi demonami. Próbujemy uporać się ze swoimi emocjami. Często nie mamy gdzie sobie z tym wszystkim poradzić. A co gdyby istniało miejsce dla nieogarów, do którego moglibyśmy przyjść z bagażem, w którym kryją się nasze demony? Miejsce, w którym moglibyśmy rozpakować go i wyrazić swoje emocje – płakać, śmiać się i krzyczeć bez ograniczeń. Miejsce, w którym moglibyśmy znaleźć ukojenie i zrozumienie. Właśnie w takim miejscu spotykają się bohaterowie Nie ogarniam czyli o demonach, by utulić swoje emocje.
Spektakl powstał w nadziei, że teatr pomoże zamanifestować to, że każda i każdy z nas czasem czuje, że nie ogarnia, że przymus ogarnięcia się bywa ciężarem nie do zniesienia, że w końcu – mamy prawo nie ogarniać! Przecież nikt nie ogarnia wszystkiego, nikt nie ogarnia zawsze i wszędzie, jesteśmy w tym razem. Celem twórczyń i twórców jest okazanie wsparcia osobom, które napotkały w swoim życiu różne problemy życiowe, zdrowotne, społeczne, psychologiczne lub inne i chcą sobie z nimi poradzić. Spektakl daje przestrzeń, by pogodzić się ze swoimi demonami, emocjami, by pozwolić sobie na nieogar.
Ten spektakl to projekt partycypacyjny. Jego scenariusz został stworzony na podstawie dokumentalnych wywiadów z osobami z Bydgoszczy. Na scenie występują zarówno osoby z etatowego zespołu aktorskiego Teatru Polskiego, jak i uczestniczki i uczestnicy kilkumiesięcznych warsztatów teatralnych skupionych wokół tematu nieogarniania.
występują
Paweł L. Gilewski, Wiktoria Kawa, Katarzyna Kaźmierczak, Tomasz Kłoda, Oliwia Kowalewska, Milena Królicka, Karol Franek Nowiński, Katarzyna Pawłowska, Emilia Piech, Adrian Piechota, Joanna Starostecka, Anna Styczyńska, Magdalena Walczak, Agnieszka Włodarczyk‑Kachelska
inspicjentka
Hanna Gruszczyńska
realizatorzy
Daniel Dera, Daria Główczyńska, Robert Łosicki, Marcin Muszyński
producentka
Magdalena Niedźwiecka
reżyseria
Ula Kijak
dramaturgia
Mikita Iłinczyk, Ula Kijak
scenografia, kostiumy
Nina Joachimowska
ruch sceniczny
Katarzyna Pawłowska
koordynator / asystent reżyserki
Cezary Markiewicz
współpraca psychologiczna
Joanna Starostecka











Zdjęcia ze spektaklu zostały wykonane przez uczniów kierunku technik fotografii i multimediów Zespołu Szkół Chemicznych im. Ignacego Łukasiewicza w Bydgoszczy w ramach zajęć koła fotograficznego pod opieką mgra Romana Starzyka.
zdj. 1, 2, 8 i 10 – Julia Bugaj
zdj. 3, 4, 5 i 7 – Rafał Pauta
zdj. 6, 9 i 11 – Martyna Psuty
recenzje
P. GULDA: …mnóstwo momentów przejmujących do łez, ale nie brakuje też żartów…
Bardzo czuły i empatyczny spektakl o tym, że czasem trzeba sobie pozwolić nie ogarniać i kompletnie się tym nie przejmować. Kluczem jest partycypacja: zaczęło się od warsztatów z osobami z Bydgoszczy, tekst oparty jest na ich historiach, a one same stają na scenie obok zawodowych aktorów i aktorek. Jest tu mnóstwo momentów przejmujących do łez, ale nie brakuje też żartów, często opartych na ujawnianiu kulis odgrywania emocji na scenie. Wrażenie przytulności tego projektu pogłębia pastelowa scenografia i stosy pluszaków.
Przemek Gulda
M. PIEKARSKA: „O demonach” to na pozór prościusieńka opowieść, której siła tkwi w czułości i empatii tak wobec bohaterów, jak i widzów…
W bydgoskim Polskim z życzliwą uwagą nieogarniętym przygląda się Ula Kijak, reżyserka, która łączy teatr z aktywizmem. W Nie ogarniam, czyli o demonach, spektaklu, który jest połączeniem społecznego projektu ze sztuką, na scenie buduje rodzaj sanatorium dla tych, którzy nie potrafią nadążyć i życie mają z tego powodu kiepsko poukładane. Nie radzą sobie ze społeczną presją, która każe im się poogarniać. (…)
Na scenie oglądamy finalny efekt pracy, która swoim zasięgiem objęła solidny skrawek Bydgoszczy – tekst powstał na bazie rozmów z jej mieszkańcami, dziećmi i dorosłymi, nastolatkami i seniorami. Podawali swoje definicje nieogarniania i opowiadali historie z nim związane – od, wydawałoby się, całkiem błahych, po te ciężkiego kalibru, jak śmierć najbliższych czy arcypoważna choroba. Przy czym dzięki uważnej dramaturgii Kijak i Mikity Ilyinchyka udało się uniknąć tworzenia hierarchii w tej trudnej dyscyplinie, wartościowania, kto lepiej, a kto gorzej radzi sobie ze światem i czyj problem jest poważniejszy. (…)
Kijak podchodzi do mieszanej obsady, w której spotykają się profesjonalni i nieprofesjonalni aktorzy z wrażliwością i równoważy monologi zawodowców przejmującymi autorskimi coming outami (…)
O demonach to na pozór prościusieńka opowieść, której siła tkwi w czułości i empatii tak wobec bohaterów, jak i widzów – bo kto z ręką na sercu zadeklaruje, że w każdej życiowej kwestii jest w stu procentach ogarnięty? Kijak wraz z pozostałymi twórcami tej opowieści buduje na scenie Polskiego przestrzeń, w której wszyscy możemy się przejrzeć ze swoim podszytym lękiem poczuciem, że na jakimś odcinku życia najzwyczajniej nie dajemy rady. W rzeczywistości, w której coraz częściej nam się to zdarza, w której rośnie liczba osób potrzebujących pomocy specjalistów w ogarnięciu własnych problemów, ranga teatru, który nie tyle się wtrąca, co wspiera rośnie. I jakkolwiek jestem jak najdalsza od tego, żeby oceniać jego terapeutyczną rolę – od profesjonalnej pomocy w kryzysie są jednak zawodowcy, a niekoniecznie artyści – to równie istotną pełni jego odwieczna funkcja, pozwalająca nam, widzom, przeglądać się w scenicznych postaciach i ich opowieściach i wracać do domu z poczuciem, że ze swoim nieogarem nie jesteśmy ewenementem, że jeśli idzie o brak panowania nad światem, jest nas legion.
Magda Piekarska
M. JABŁOŃSKA: Kijak dołącza tą realizacją do nowego, coraz wyraźniejszego w polskim teatrze nurtu, który moglibyśmy nazwać „teatrem, który przytula” lub „teatrem pocieszenia”
Każda z osób skierowanych do ośrodka, podobnie jak spotkana w foyer pani Giselle, dźwiga jakiś bagaż: torbę, plecak, walizkę, neseser, tobołek. To – jak się okazuje – ich „bagaż emocjonalny”. Prosta metafora ujawnia swoją zaskakującą nośność, kiedy przyjmowani do ośrodka pacjenci informowani są przez personel, że wypakowanie tego ładunku jest nieodzownym warunkiem przejścia do sal zabiegowych i zajęciowych. Reakcje, skutkujące w planie scenicznym wzruszającymi monologami (poruszającymi do łez lub bawiącymi do rozpuku, co bardzo charakterystyczne dla tego spektaklu, którego nastrój bez ostrzeżenia przeskakuje pomiędzy tonacją serio a buffo), dzięki którym poznajemy powody przybycia do ośrodka kolejnych osób, są różne. Pojawiają się niechęć (przecież bardzo wiele czasu zajęło nam wciskanie wszystkiego jak najgłębiej i tak naprawdę to nawet nie czuć tego ciężaru), wstyd (są tam w końcu rzeczy intymne, które zalegają w zakamarkach naszych „toreb” od niepamiętnych czasów) albo zdziwienie (gdy w końcu, po podjęciu decyzji, by zajrzeć do środka, dowiadujemy się, że niektóre elementy bagażu odziedziczone zostały po rodzicach, dziadkach, a inne podrzucone cichaczem przez niewiernych współmałżonków). Regularni bywalcy ośrodka, którzy mają własną rutynę, wypakowują swoje bagaże niemal odruchowo, jednak za każdym razem – powracając – przynoszą nowe. Za sprawą teatralnej magii z mentalnych walizek zamiast spodziewanych demonów wypadają stosy pluszaków. (…)
Nie ogarniam to spektakl czuły i wrażliwy. W zależności od nastawienia i reakcji publiczności widownia może zmieniać się w Płakalnię lub Śmiechalnię, co w obu wersjach ma szansę sprawić, że widzowie wyjdą z teatru z nieco lżejszym bagażem. Kijak dołącza tą realizacją do nowego, coraz wyraźniejszego w polskim teatrze nurtu, który moglibyśmy nazwać „teatrem, który przytula” lub „teatrem pocieszenia” (jak Mój pierwszy Rave Agnieszki Jakimiak czy Persona. Ciało Bożeny Jędrzeja Piaskowskiego i Huberta Sulimy). Nie jest to trend naiwny, choć mogłyby to sugerować użyte przeze mnie określenia. Przeciwnie, wpisujący się w niego twórcy i twórczynie podejmują tematy trudne, dotykają bolesnych miejsc ludzkiego doświadczenia: dojrzewania, pokoleniowych traum czy kryzysu zdrowia psychicznego. To teatr, który stoi blisko człowieka. Podobnie jak teatr rozrywkowy dąży do zapewnienia lepszego samopoczucia swojej publiczności, ale w odróżnieniu od niego nie proponuje ucieczki w fantazję ani farsę. Nie stroniąc od humoru, znajduje lekką, „uśmiechniętą” formę dla poważnych spraw, w ten sposób stara się nieść ulgę, nadzieję i budować poczucie wspólnoty. To teatr wypełniający lukę pomiędzy głębokim, poważnym i ciężkim teatrem krytycznym, a teatrem czysto rozrywkowym.
Małgorzata Jabłońska
I. SŁOJEWSKA: I tak Teatr Polski w Bydgoszczy stał się platformą nawiązywania więzi społecznych dla ochotników, dla aktorów i dla widzów.
Projekt ten to także nad wyraz udana próba stworzenia przez zawodowych aktorów swego rodzaju „community” razem z ochotnikami, którzy zgłosili się do projektu i z widzami; bo jak się okazuje w trakcie spektaklu, wszyscy mamy takie same lub podobne demony, z którymi żyjemy i zmagamy się w dzień i w nocy. Reżyserka Ula Kijak fantastycznie skomponowała całość z mikro-opowieści, którym razem z Mikitą Ilyinchykiem nadała mocny wyraz dramaturgiczny. Spina spektakl niezwykle silną emocjonalnie klamrą. Katarzyna Pawłowska grająca postać wdowy z szoperką, w tłumie oczekujących na spektakl widzów dzieli się przeżyciami związanymi ze śmiercią męża, a poczuciem straty balansuje jak na linie, doprowadzając słuchaczy do wulkanu emocji, kiedy mówi o odejściu psa.
Ta funeralna, nadpobudliwa emocjonalnie opowieść będzie przewijać się przez cały spektakl, odsłaniając jej walkę między samotnością a byciem potrzebną. Natomiast końcowy stand-up Adriana Piechoty, opowiadającego swoją prywatną historię o tym, jak bardzo chciał śpiewać w musicalu, a musiał walczyć z nowotworem, by ocalić swoje struny głosowe, balansujący na granicy życia i śmierci, a wypowiedziany półgłosem i z dystansem, wywołuje głębokie refleksje. Oszczędnymi słowami i gestami konstruuje bogatą psychologicznie postać. (…)
Uczestnicy warsztatów na teatralnej na scenie w swej grze, w ruchu dramatycznym budują fantastycznie zharmonizowane relacje z aktorami. Ich autentyzm i swoboda wyrażania siebie łączy się ze scenicznym doświadczeniem aktorów. Jest to wynikiem kunsztu reżyserskiego Uli Kijak, bogatego w zróżnicowane zabiegi sceniczne oraz prowadzonych wcześniej warsztatów przez wszystkich realizatorów. Warto dodać, że Katarzyna Pawłowska opracowała choreografię, w której odnaleźć można wspomnienia z przeszłości symbolizowane przez dziecięce zabawy, czasu, kiedy rodzą się w nas nasze największe traumy. A wszystko to dzieje się w poradni terapeutycznej z recepcją i kierunkowskazami prowadzącymi pacjentów do odpowiednich pomieszczeń, zaprojektowanej przez scenografkę Ninę Joachimowską. (…)
I tak Teatr Polski w Bydgoszczy stał się platformą nawiązywania więzi społecznych dla ochotników, dla aktorów i dla widzów. A zadzierzgnięte podczas tego projektu relacje nabrały nie tylko wymiaru wspólnotowego, ale i zbudowały sieć emocjonalnego współodczuwania. Odszukiwanie w toczących się na scenie monologach, dialogach oraz w opowiadanych zdarzeniach i w sytuacjach, odniesień do własnego życia i bliskich nam osób było niczym autentyczny seans terapeutyczny dla nas wszystkich.
Ilona Słojewska
J. RESZKA: Najnowsza propozycja Teatru Polskiego daleko wykracza poza ramy wydarzenia artystycznego.
Najnowsza propozycja Teatru Polskiego daleko wykracza poza ramy wydarzenia artystycznego. Twórcy postanowili bowiem bawiąc, uczyć, a nawet… leczyć.
Reżyserka Ula Kijak znana jest z tego, że odrzuca hierarchiczna relację pomiędzy reżyserem i aktorami, którzy w imię dobra wspólnego powinni podporządkować się szefowi. To podejście może się okazać niełatwe w relacji z profesjonalnymi aktorami. A co dopiero w relacji z amatorami, w dodatku amatorami, z których część na scenie opowiada własną historię.
Z takim wyzwaniem Ula Kijak zmierzyła się w Bydgoszczy. Efekt właśnie, w czwartek, 23 maja, został przedstawiony publiczności. W Nie ogarniam, czyli o demonach na deskach Małej Sceny Teatru Polskiego wystąpiła czternastka aktorów, wśród których tylko czworo to zawodowcy.
Bydgoska publiczność reżyserkę Ulę Kijak poznała dwa lata temu. Festiwal Prapremier odbywał się wtedy parę miesięcy po agresji Rosji na Ukrainę. Otworzył go spektakl Życie na wypadek wojny, który na gorąco powstawał ze strzępków wspomnień pierwszych dni wojny, odtwarzanych na scenie przez grupę kobiet związanych z kulturą.
Teraz za sprawą Uli Kijak i dużego zespołu współpracowników bydgoszczanie mogą obejrzeć spektakl o sobie. Właściwie o sobie i nie o sobie. Spektakl Nie ogarniam wprawdzie powstał na podstawie prywatnych zwierzeń, zarejestrowanych w wielu bardzo różnych miejscach w Bydgoszczy i okolicach, od przedszkola do cmentarza. Poruszana w tych zwierzeniach tematyka jest jednak uniwersalna. To, co gryzie Jana Kowalskiego z Bydgoszczy, gryźć też może Gilberta Grape’a z Endory w stanie Iowa. To tytułowe demony, których nie ogarniamy i które zatruwają nam życie. (…)
Między scenami lirycznych bądź pełnych ekspresji zwierzeń pacjencji wpadają w dziki trans, poruszając się w rytualnym, oczyszczającym tańcu. W zwierzeniach część aktorów amatorów opowiada o sobie. Najdramatyczniejsza jest finałowa opowieść 25-letniego protokolanta sądowego. Od dziecka marzył o występach w musicalach. Zawodowy taniec uniemożliwił mu jednak wypadek w gimnazjum, a śpiew – ciężka, śmiertelna choroba, zdiagnozowana w studenckich czasach. Mimo to protokolant częściowo dopiął swego. Żyje i zagrał ważna rolę w profesjonalnym teatrze.
Z demonami można więc wygrać. A walkę z nimi można zacząć od wizyty w teatrze.
Jarosław Reszka
A. NOWAK: Fantastyczny, głęboko psychologiczny, uniwersalny spektakl, w którym każdy może odnaleźć cząstkę siebie.
Losy „nieogarniętych” ubrane są w bardzo ciekawą formę. Zwłaszcza kostiumy Niny Joachimowskiej są znakomicie dopasowane do traum postaci. Współczesne, różnorodne, tak jak prezentowane tu ludzkie problemy. A kolorowe drogowskazy idealnie przystają do sterowania załamanymi pacjentami.
Dramaturgia i kompozycja spektaklu oraz bardzo sprawna reżyseria niełatwego do zainscenizowania materiału, Uli Kijak sprawiają, że przedstawienie pomimo że składa się z wielu monologów, bardzo wartko się toczy. Przyczynia się do tego też sprawnie opracowany przez Katarzynę Pawłowską ruch sceniczny doskonale oddający atmosferę zagubienia bohaterów.
Fantastyczny, głęboko psychologiczny, uniwersalny spektakl, w którym każdy może odnaleźć cząstkę siebie.
Anita Nowak